środa, 30 marca 2011

Szkolenie motocyklistów a odpowiedzialność państwa



 Lovtza
Niewyszkoleni motocykliści to przejaw nieodpowiedzialności państwa
Rozmawiamy dziś z człowiekiem doskonale znanym starszemu pokoleniu czytelników. Artur Wajda, wielokrotny Mistrz Polski w wyścigach motocyklowych, instruktor doskonalenia techniki jazdy, instruktor sportu motorowego oraz niestrudzony propagator bezpieczeństwa i doskonalenia techniki jazdy motocyklem mówi o bezpieczeństwie i polskich realiach szkolenia motocyklistów.
Ścigacz.pl: Dlaczego polscy motocykliści generalnie rzecz ujmując nie potrafią bezpiecznie i sprawnie jeździć swoimi motocyklami?
Artur Wajda: Dlatego, że nie ma u nas sytemu szkolenia, począwszy już od małych pojemności. Dlatego że nie ma w Polsce budowania świadomości społecznej w wychowaniu komunikacyjnym. Nie ma u nas świadomości faktu, iż motocykl może być sprawnym środkiem transportu, alternatywą dla stania w korkach na ulicach miast, oraz co chyba najważniejsze, że może być źródłem wielkiej przyjemności. Przy tym niekoniecznie musi kojarzyć się z bogatymi ludźmi. Dlatego też zamiast wykorzystywać motocykle na co dzień i doskonalić swoje umiejętności w posługiwaniu się nimi, często motocykliści traktują je wyłącznie jako narzędzie skutecznego szpanu. Jednocześnie tym którzy z nich rzeczywiście korzystają przypina się niesłusznie łatkę szpanerów.
Ścigacz.pl: No dobrze, w takim razie czemu nasi kierowcy wyścigowi jeżdżą tak słabo? Oni chyba mają wewnętrzną potrzebę samodoskonalenia?
A.W.: To wynika z braku systemu szkolenia i to na poziomie kompetencji PZM. Weźmy pod uwagę choćby przykład wyścigów drogowych. Brakuje u nas poważnej klasy wyścigowej 125, nie wspominając już klasy 250. Aby u nas się ścigać potrzebny jest sprzęt minimum 600 cc oraz odpowiednia ilość pieniędzy, a takie rzeczy przychodzą często dopiero po 20 roku życia. Co można osiągnąć zaczynając zabawę z wyścigami w wieku 25-30 lat i mając do dyspozycji jeden tor w kraju? Niewiele.
Brakuje także sportowej sukcesji. Brak pomocy PZM w rozwoju wyścigów oznacza, że młode pokolenie dopiero wjeżdżające na tory wyścigowe nie uczy się od starszych. Przez to ich nauka przebiega o wiele wolniej, o wiele mniej efektywnie i rezultaty ich treningów są znacznie słabsze niż mogłyby być, gdyby prowadzono je pod okiem profesjonalistów.
Ścigacz.pl: Wspomniałeś o braku infrastruktury. Ty w swoich szkoleniach wykorzystujesz byłe lotnisko wojskowe w Ułężu. Czy to sensowna alternatywa?
A.W.: Jest tam 11 ha asfaltu dobrej jakości. W zupełności wystarcza to do prowadzenia treningów. W przypadku prowadzenia zajęć takich jak moje tego typu infrastruktura pozwala nie tylko na ćwiczenia stricte techniczne, ale też na możliwość bezpiecznego zapoznania się z prędkością.
Ścigacz.pl: Czego zatem można nauczyć się na takiej „przygodnej" opisując to językiem lotniczym, infrastrukturze?
A.W.: Przede wszystkim oceny odległości, właściwej techniki  hamowania, techniki pokonywania zakrętów, regulacji zawieszenia, pozycji na motocyklu. To wszystko kontrolowane jest przez system ćwiczeń. Wszystkie elementy zbierane są potem w całość, to znaczy pętlę o długości 2600 m.
Ścigacz.pl: Do kogo adresujesz swoje szkolenia? Kto na nie przyjeżdża, jaki jest odzew?
A.W.: Zawsze zadaję chętnym pytanie wstępne: czemu tutaj przyszedłeś? Jeśli ktoś jest świadomy że czegoś nie potrafi, to wtedy mogę z takim człowiekiem pracować. Motocykliści przyjeżdżają bardzo różni, ostatnio wzrosło zainteresowanie ze strony płci pięknej, dlatego wcześniej zawsze konieczne jest ustalenie, czy chcemy uczyć się przez zabawę, czy prowadzony ma być ostry trening. Odzew jest taki, że uczestnikom  bardzo się podoba.
Ścigacz.pl: Czego Twoim zdaniem potrzeba w Polsce, aby polski świat motocyklowy prezentował choćby część tego, czym jest np. włoska, albo francuska społeczność motocyklowa?
A.W.: Potrzeba świadomości zwykłych ludzi, ale także świadomości urzędników. Brak infrastruktury dla szkolenia kierowców samochodów i motocyklistów to nieodpowiedzialność ze strony państwa. Ładujemy grube miliony w budowę stadionów, a przecież nikt na co dzień nie drybluje piłką w czasie jazdy do pracy, czy do szkoły. Tymczasem ci sami ludzie po naszych drogach dzień w dzień samochodami i jednośladami muszą się jakoś do tej pracy i szkoły dostać.
To państwo czerpie ogromne wpływy z akcyzy i podatków ściąganych ze sprzedaży pojazdów i paliw nie robiąc jednocześnie nic, aby zadbać o tą kurę znoszącą złote jaja. Co więcej to także państwo homologuje pojazdy do poruszania się po naszych drogach pozwalając w świetle prawa jeździć młodym ludziom maszynami o dużej mocy. Ci młodzi kierowcy nie dostają od państwa żadnej alternatywy w postaci obiektów, gdzie te maszyny mogliby wykorzystać, dlatego tak często słyszymy o wypadkach z udziałem motocyklistów. Mając to wszystko na uwadze twierdzę, iż brak infrastruktury  do uprawiania sportu to złamanie umowy społecznej ze strony państwa.
Ścigacz.pl: Często podkreślasz, że sport, a w szczególności sporty motorowe, to doskonała szkoła życia dla młodzieży i alternatywa dla pokus dzisiejszego świata.
A.W.: Sam jestem tego najlepszym przykładem. Nie byłbym wielokrotnym Mistrzem Polski, gdybym nie dysponował zorganizowaną możliwością uprawiania sportu. Nieważne jest przy tym jaki był wtedy system. Ważne, że miałem możliwość wyboru. Mogłem zapisać się do klubu i ciężką pracą dojść do wyników sportowych. Dziś bez zainteresowania ze strony klubów, przy braku infrastruktury, braku finansowania procesu szkolenia młodzieży wracamy do tego o czym mówiliśmy wyżej. Trzeba na możliwość uprawiania sportu zapracować samemu, a wtedy często jest już za późno na znaczące osiągnięcia.
Niezależnie jednak od wyników ciekawie zorganizowane zajęcia sportowe w przypadku młodego człowieka zawsze podnoszą rangę i jakość spędzania wolnego czasu. Efekty takiej pracy widać później w życiu dorosłym. Sport to przygoda, to nowe znajomości, to podróże i poznawanie świata. Wszystko to kształtuje wartościowszych, ciekawszych świata ludzi, którzy lepiej odnajdują się w życiu prywatnym i zawodowym. 
Tak było też ze mną. Kiedyś nie było łatwo,  ale dostałem szansę i dziś chętnie pracuję z ludźmi, w tym także z tzw. trudną młodzieżą. Z pewnością przyniesie to korzyści dla nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz