środa, 30 marca 2011

Kobiety na szybkich motocyklach - szpilki na wysokich obrotach


Anna Jastrzębska
Z roku na rok rośnie liczba miłośników jednośladów, których znaczna część to przedstawicielki płci pięknej. Kobieta na motocyklu nie dziwi już nikogo, również w sporcie motorowym, jako że jednoślady w chwili obecnej są relatywnie łatwo dostępne dla wszystkich. Zapewne wiele z was zauważyło niejako przy okazji również inne zjawisko towarzyszące szybkiej popularyzacji motocykli. Chodzi o, z racji właśnie łatwego dostępu, masowe przesiadanie się wspomnianych kobiet na duże i szybkie sprzęty lub nierozsądne zakupy w postaci sportowej 600cc na pierwszy pojazd, oczywiście głównie do jazdy po mieście.
Nie ma litra, nie ma jazdy
Dawniej kobieta na motocyklu dziwiła wszystkich i była traktowana jak zjawisko paranormalne. Obecnie laska na sportowym sprzęcie nie zaskoczy już nikogo. Pieniądze, prawo jazdy kategorii A oraz pasja i możemy wybrać cokolwiek chcemy. Przyglądając się temu jednak zjawisku, trudno oprzeć się wrażeniu, że niektóre dziewczyny chyba zbyt szybko uwierzyły w swoje umiejętności jazdy na motocyklu, w efekcie czego wiele z nich błyskawicznie przesiadło się na bardzo mocne jednoślady.
Fakty i mity
To nie jest tak, że za wszelką cenę chcemy wam, drogie panie, wyperswadować zakup szybkiego i dużego motocykla. To nie jest też tak, że kieruje nami zazdrość, bo sami nie mamy dostępu do wściekłych maszyn. Mamy. Ten tekst to reakcja na wiele nieprawdziwych i niebezpiecznych rad „sprzedawanych” początkującym motocyklistkom, które zdając się na znajomych i opinie z for internetowych dokonują nienajlepszych wyborów. Naszą intencją jest jedynie zwrócenie uwagi na kilka aspektów, które warto wziąć pod uwagę przed podjęciem decyzji o kupnie motocykla, który ze spełnionego marzenia może szybko zamienić się w koszmar. A zatem po kolei…
Jest wiele mitów i ludowych przekazów na temat słuszności wyboru takiego, a nie innego motocykla. Jednym z najpowszechniejszych jest „elastyczność” mocnych maszyn. „Mój sprzęt ma poniżej 3 sekund do setki, więc wyprzedza się błyskawiczne”, „Kupiłem/kupiłam litra, bo lubię elastyczność”. Tego typu argumentami żonglują też zresztą panowie. Teoretycznie jest w tym sens, w praktyce jednak w mniejszym motocyklu wystarczy redukcja biegu (trwająca ułamek sekundy), aby osiągnąć takie samo przyspieszenie. Szkoda, że przy tego typu dyskusjach większość zapomina, że przy wyprzedzaniu jak innych manewrach wykonywanych na motocyklu bardziej przydatna jest odpowiednia technika jazdy, niż duża moc.
Często słychać twierdzenia, że powodem wyboru litra jest elastyczny silnik, dzięki któremu ciągłe redukowanie biegów nie jest konieczne. Dlaczego więc, skoro uwzględniana jest jazda w trasie, wybór pada na motocykl przeznaczony na tor? Jest przecież o wiele więcej cywilizowanych sprzętów o elastycznej charakterystyce silnika. Turystyki, cruisery, a nawet maksi skutery, gdzie biegów w ogóle nie trzeba zmieniać. No i skoro argumentem za litrami jest trasa, to jest to wybór nieekonomiczny. Typowy „potwór” pali więcej niż sześćsetka, nawet podczas spokojnej jazdy, a przede wszystkim szybko zużywa drogie opony, łańcuchy napędowe i klocki hamulcowe.
Z kolei w określonych sytuacjach, potrzeba nie tylko wspomnianej techniki (której nie posiada miażdżąca większość dziewczyn widywanych na motocyklach), ale też siły fizycznej. Dla przykładu: hamując w zakręcie, pojawiają się naprawdę duże siły oddziałujące na kierownicę. Aby np. zmienić kierunek, albo dokręcić zakręt, trzeba zdecydowanie nacisnąć na jedną ze stron kierownicy. Dlatego właśnie wielu małolatów i kobiet po prostu wyjeżdża z zakrętów prosto. Trzymają panicznie hamulce do ostatniej chwili i nie są w stanie skręcić. Oczywiście wiedząc co się robi, można wejść w ciasny zakręt na hamulcu, ale wymaga to siły fizycznej i umiejętności.
Głos w tej sprawie zabrała również jedna z najlepiej ścigających się kobiet w Polsce, która w swojej karierze pokonała niejednego z zawodników WMMP, Natalia Florek:
„Kierując motocyklem chcę mieć przyjemność z jazdy, a jeżdżąc zbyt mocnymi motocyklami o wiele bardziej trzeba uważać, pojawia się sporo niepewności. „Wyczucie motocykla” to nie kwestia kilkuset przejechanych kilometrów. Wykorzystywanie mocy silnika w przypadku jazdy po torze jest o wiele większe niż w jeździe po ulicy – motocykle sportowe stworzone są do ścigania, a nawet w wyścigach nikt 100% możliwości z nich nie wydusza. Jeżdżenie po ulicy motocyklem znacznie przekraczającym nasze umiejętności szybko może się źle skończyć, a przecież nie o to chodzi, aby jeździć w ciągłym strachu „czy, aby zaraz motocykl nie zacznie panować nade mną”. Co do mojej jazdy po torze, to śmiało stwierdzam, że dobrze czuję się na 600ccm, nie narzekam na brak mocy, wiem, że można z niej jeszcze sporo wykrzesać i tylko sumienne treningi dadzą pożądany efekt. Nie generalizując „kobiety” na 1000ccm podsumuję, że widok bardzo nieporadnej osoby na 1000ccm jest komiczny i wzbudza we mnie politowanie – taka osoba nie jest odważna, bo wsiada na mocny motocykl – ta osoba jest krótkowzroczna i nie chodzi tu bynajmniej o wadę wzroku”
Czy aby na pewno dajecie radę?
Tak wiele kobiet często narzeka, że ma problem z przeparkowaniem motocykla, podniesieniem go podczas upadku, a siedząc na motocyklu nie dostaje pełnymi stopami do ziemi. Popularna sportowa 600-tka jaką jest Yamaha R6 ma siedzenie na wysokości 850 mm. W praktyce oznacza to, że aby pewnie oprzeć nogę na ziemi siedząc za sterami tej maszyny trzeba dysponować wzrostem na poziomie 175 cm. Drobniutka kruszynka podpierająca czubkami palców motocykl ważący 3 albo i 4 razy tyle, co ona sama, to… idealny przepis na regularnie powtarzające się gleby parkingowe. Po co utrudniać sobie życie, wybierając sprzęt którego nawet sprawnie nie zdołamy wypchnąć z dziury na parkingu? Czy nie lepiej poczuć frajdę z jazdy? Wiadomo że każdy ma swój gust, ale lekka, 48-konna Yamaha MT-03 daje więcej zabawy podczas jazdy niż duży, ciężki i oporny sport. Typowe wymuszenie pierwszeństwa - myślicie że jesteście w stanie idealnie wyhamować lub sprawnie ominąć przeszkodę w takiej sytuacji?
Nie trzeba jednak sięgać aż do tak skrajnych sytuacji. Ile z nas tak naprawdę jest w stanie przyjąć na szczupłą nóżkę ponad 200 kg? Próby podniesienia 200-kilogramowego motocykla przez 50 kilogramową dziewczynę... mogą wyglądać śmiesznie. A gdy ten motocykl ją przygniecie? Laska się udusi we własnym parkingu podziemnym zanim ktoś jej pomoże. Kobiety jako drobniejsze i lżejsze po prostu nie potrafią udźwignąć tyle, ile mężczyźni. Jakaś nieudana próba ruszenia dużym motocyklem, zgaśnięcie silnika, zbyt agresywne dotknięcie hebla i cała maszyna wali się na bok. To trochę jak z różnymi powiedzonkami na temat równouprawnienia kobiet i mężczyzn, które kończy się, gdy trzeba wnieść szafę na siódme piętro. Chcecie duży motocykl? Najpierw go podnieście.
Dlaczego trzymać się z dala od 1000cc?
Mówiliśmy o przeciwwskazaniach dla pań do siadania na duże motocykle, tych związanych z kondycją i techniką jazdy. Są też uwarunkowania związane z budową motocykli faworyzujące panów na tego typu pojazdach. Większość kobitek na motocyklach, waży około 50-60 kg, a to rodzi następujące konsekwencje. Zawieszenie większości „litrów” jest przewidziane dla kierowcy o masie 90 kg. Te 30-40 kg mniej daje naprawdę bardzo dużą różnicę w zachowaniu sprzęta. W konsekwencji, większość dziewczyn jeździ na zbyt twardym motocyklu, który z definicji prowadzi się gorzej, niż przewidzieli to konstruktorzy. Przy tak dużej różnicy w masie, nie da się prawidłowo ustawić zawieszenia, trzeba wymieniać sprężyny, dobierać osobne tłumiki w amortyzatorach. Ile z was przeprowadziło taką modyfikację mając na uwadze swoje bezpieczeństwo?
Mało osób wie także, że np. sprężyny i tłumiki w zawieszeniu dobierane są pod wartość momentu obrotowego, osiąganych prędkości i masy pojazdu. Im większy moment obrotowy silnika (a „liter” posiada pokaźny moment), tym mocniejsza sprężyna w tylnym zawiasie. Ktoś powie: no i co z tego? Otóż przy highside litr zawsze wystrzeli kierowcę w powietrze mocniej, niż 600 cc i nieporównanie mocniej niż 250 cc. Niepozorny highside po małej utracie przyczepności i biedne dziewczę bezwiednie rozpoczyna kurs pilota-szybownika.
Czynnik ludzki
Jest też inny problem. Mogę się mylić, ale w dobie dostępu do wszystkich jednośladów, wiele kobiet motocykle postrzega jako specyficzny rodzaj szminki albo perfum. Ich nie interesuje, jak bardzo można ten motocykl złożyć w winkiel, jaką petardą można przelecieć szykanę, albo jak wykręcić lepszy czas na torze. Ich interesuje, czy ładnie na nim wyglądają, czy wszyscy patrzą na ich nowy kombinezon, czy pasują im nowe buty... Dla nich ważne jest, by połowę mężczyzn skręcało na ten widok z zazdrości, chcą być podziwiane. Czy to aby na pewno motocykl jest odpowiednim wabikiem?
No i na koniec problem który trzeba uznać za największy – otoczenie. Osobiście nie wierzę, że niemądre decyzje o zakupie szybkich maszyn niedoświadczone motocyklistki podejmują na podstawie własnych przemyśleń. To koledzy, chłopak, otoczenie wywierają najczęściej nieformalną presję na daną dziewczynę aby nie kupowała „obciachowej” 500-tki. W pewnym stopniu jest to zrozumiałe w sytuacji, gdy jednoślad kupowany jest nie tyle do jazdy, co do lansu, ale nawet tutaj warto zachować umiar. Nie wiem jak klasyfikować takie zachowania, ale w dużym stopniu świadczą one moim zdaniem o niedojrzałości naszej, jako społeczeństwa do jazdy na motocyklu. Czy popychanie innych do potencjalnie samobójczych decyzji naprawdę jest przejawem przyjaźni, miłości, troski? Dobra pytanie, prawda?
Damskim okiem
Ostatecznie, to do was drogie panie należy decyzja. Decyzja w sprawie tego, czy będziecie użerały się z potężnym motocyklem robiąc dobrą minę do złej gry, czy po prostu będziecie czerpały frajdę z jazdy motocyklem, który wciąż jest do ogarnięcia dla normalnego człowieka. Jaka jest wasza decyzja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz