poniedziałek, 21 marca 2011

Frywolność samochodziarzy


Utarło się, że to motocykliści mają wyłączność na łamanie przepisów drogowych. W ostatni majowy weekend miałem okazję przekonać się, że jest inaczej.

Wracając z trzydniowej wyprawy miałem do przebycia około 180 km. Nawet niewiele jak na tak piękną pogodę, ale ogromnie dużo jak na mnogość pułapek czyhających po drodze. I nie o dziury w jezdni tu idzie, nie o postoje wymuszone drogowymi robotami, czy oczekiwaniem na światłach. Tę podróż urozmaicili mi kierowcy aut.



Wymuszanie pierwszeństwa to już klasyka - w zasadzie moje zdziwienie wywołuje auto czekające z wyjazdem z drogi podporządkowanej. Tego dnia miałem też zasmakować „dziwnego” gospodarowania gazem niektórych kierowców, którzy jakby chcieli podpuścić mnie do wyścigów. Blokowanie na rondzie to też nie pierwszyzna. Ale nerwy mi puściły, kiedy auto jadące przede mną zaczęło raptownie hamować i skręcać w lewo - niby nic szczególnego, ale żaden z tych manewrów nie był potwierdzony jakimkolwiek sygnałem świetlnym! Szanowny kierowca skręcał do baru, więc mógł zapomnieć w pośpiechu o kierunkowskazie. Hamowanie powinno było „wyzwolić” jaskrawoczerwone ostrzeżenie świetlne. Nie wyzwoliło... Dla takiego szoferaka brak sygnalizowania zamiaru skrętu, lub przepalona żarówka to błahostka - a dla motocyklisty - walka o życie.



Teksty o warzywach na wiosnę nie są zupełnie pozbawione sensu. Szkoda tylko, że niektóre z tych warzyw (kierowcy o poziomie wyobraźni kalafiora) zasiadają za kierownicą - ale to zrozumiałe, bo auto ma cztery kółka i da się nim jechać nawet na dwóch gazach...
--
Stopka
Andryszek - miłosnik chopperów i administrator nowego portalu www.chopper.info.pl
Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - Twojego źródła artykułów do przedruku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz